Reklama

Bardzo smaczny wywiad z Wojciechowskim

redakcja

Autor:redakcja

06 grudnia 2010, 15:05 • 7 min czytania 0 komentarzy

„Polska The Times” zamieściła dzisiaj kapitalny wywiad z Józefem Wojciechowskim. Poniżej wrzucimy kilka fragmentów, gdzieś tam dokleimy swój komentarz, ale co się przede wszystkim rzuca w oczy, to:

– Wojciechowski zorientował się, że „Janas się nie wpierdala” (mogliśmy mu to powiedzieć wcześniej, nie płaciłby ponad 100 tysięcy złotych miesięcznie)
– Adrian Mierzejewski najwyraźniej nie ma najlepszego zdania o swoim trenerze, bo trochę na niego prezesowi ponadawał w trakcie wycieczki do Hiszpanii
– Komisja oceniająca piłkarzy, która przez moment funkcjonowała przy Konwiktorskiej była jeszcze śmieszniejsza, niż wszyscy sądzą
– Prowadzenie Klubu Kokosa sprawia Wojciechowskiemu wielką frajdę
– Wojciechowski łamie prawo transferowe i PZPN powinien zareagować
* * *

– Zwolni Pan Pawła Janasa?

– A co wy myślicie na jego temat?

– Do utraty jego pracy ręki nie zamierzamy przykładać. Z jednej strony Janas to bardziej dyrektor sportowy, z drugiej do czego się w lidze wcześniej nie dotykał jako trener, osiągał sukces.

– Nie wiem, naprawdę nie wiem. Zastanawiam się. Mnie ostatnio przegrał prawie wszystko. Sam sobie w stopę strzelał.

– Mówił Pan niedawno, że jak z Janasem się nie uda, obaj zgasicie w Polonii światło.

– Byłem ostatnio na meczu Barcelony z Realem. Zabrałem dwóch piłkarzy – Trałkę i Mierzejewskiego. I niestety, to co usłyszałem od nich, oznacza, że powinienem zgasić światło.

– O czym Pan mówi konkretnie?

– Generalnie. Na szczerą rozmowę zdobył się ze mną Mierzejewski. Wiadomo, że on się nie bał, że usiądzie za karę na ławce. Natomiast Łukasz nic nie mówił, słuchał i kiwał głową. Albo nawet nie kiwał. Łukasza przecież jakby co, to każdy trener posadzi na ławce. Adrian się nie boi.

– Jak wyglądają dzisiaj Pana relacje z trenerem?

– Normalnie, nawet jesteśmy umówieni. Paweł chciał się spotkać. Dobrze by było, żeby mi przygotował jakąś analizę, złożył raport. Co z tym zrobię, jeszcze nie wiem. Brakuje mi słów na to, jak ta drużyna gra. Każdy zawodnik u nas to przecież to wiodąca postać w lidze albo reprezentant Polski. A gdyby nie te pierwsze trzy wygrane mecze, bylibyśmy w strefie spadkowej.

(Ewidentnie Janas jest już po tej samej stronie rzeki, co Grembocki, Kaczmarek czy Bakero. Uratować mogli go jeszcze piłkarze, ale woleli leciutko i dyskretnie popchnąć szkoleniowca w przepaść)

* * *

– Kto w Polonii decyduje o transferach?

– Do tej pory decydowali pierwsi trenerzy. Tak było za Zielińskiego, Bakero, jeszcze nawet za Grembockiego, który naściągał mi strasznej rąbanki. Te Kokosy, nie Kokosy. Ooo! A propos. Powiem, że klub Kokosa [Daniel Kokosiński nie chce rozwiązać kontraktu i trenuje poza drużyną, głównie biegając po schodach – red.], który wymyśliłem, ma całkiem dobre oddziaływanie. Czym ja mam nastraszyć takiego jednego czy drugiego asiora, który ma kontrakt na dwa lata? On myśli sobie, kurde, że ma kawałek złota w ręku, ale jak trafi na rok czy na dwa do klubu Kokosa, pobiega po schodach, to robi wrażenie. Do Młodej Ekstraklasy każdy pójdzie, nie ma dla nich problemu. Ale do Klubu Kokosa? (śmiech). Ostatnio pomyślałem, że włożę tam tego Pietrasiaka, ale Janas go wybronił. Chyba to był jednak błąd. Jego wydolność była fatalna i skarżył się na niego ten od przygotowania fizycznego. Ł»e kwestionuje, że nie robi, że zły duch w drużynie. Ja powiedziałem zawodnikowi: albo przygotujesz swój organizm przynajmniej na 80 proc., albo od nas odchodzisz. On się zgodził i dostał tyle pieniędzy, ile chciał. A później dzwoni jego menedżer i mówi, że on się jednak nie zgodził. No ta ja na to: zapraszam do klubu Kokosa (śmiech). Posiedzi półtora roku i pewnie karierę skończy. Janas go na chwile uratował, ale sprawa jest nieskończona.

(Widać, że Klub Kokosa to dziecko Wojciechowskiego – będzie się nim szczycił jeszcze przez długi czas. I dobrze – to wdzięczny temat do żartów)

* * *

– Czy nie jest Pan zbyt raptowny w działaniach? Zmienia Pan trenerów jak rękawiczki, przetrąca im kręgosłupy. Większość z nich boi się własnego cienia, w każdej chwili mogą przecież stracić pracę.

– Na podstawie rozmów z ludźmi Juventusu uważam, że to, co u nas robi się w trakcie szkolenia, to jest antyprofesjonalizm. Ja nie jeżdżę na treningi, bo muszę pieniądze zarabiać, ale to, co usłyszałem od Mierzejewskiego, to był szok. Fucking szok. Jeżeli nie zagaszę jednak światła, to na pewno przyjmę turyński wzorzec. Nie wiem, czy całego garnituru wręcz od nich nie wezmę. Zatrudnię nawet trenera od napastników. Przekonałem Janasa, żeby wziął Marka Citkę, bo chłop przytył i nie miał co robić. To się teraz dowiedziałem, że odbyły się z nim cztery treningi po piętnaście minut. Zamiast mu zostawić tych napastników na godzinę czy dwie, czy trzy. To nie, lepiej iść do domu.

(No, wiadomo przecież – Janas się nie wpierdala. Pokręci stoperem zawieszonym na sznurku, powie piłkarzom, żeby się rozgrzali i żeby nim im nie pierdolnęło i pójdzie do domu)

* * *

– Na pierwszy rzut oka niesprawiedliwie wyrzucił Pan Bakero. Jesienią przegrał tylko jeden mecz.

– Jak przychodził, to nie byliśmy w strefie spadkowej. Zremisował, wygrał, zremisował. We Wrocławiu trochę pechowo przegrał. Zażyczył sobie takich zawodników, jakich chciał. Gancarczyk, Brzyski, ten Louis Vuitton z Chile (śmiech) i Andreu. Dostał czterech, jakich chciał, nie jakichś tam zawodniczków z odzysku. Andreu zaraz dostał 20 tys. euro pensję. Zgrupowanie – gdzie Bakero chciał, tam jechał. Wybrał południe Hiszpanii, proszę bardzo. Efekt był taki, że po kilku następnych meczach byliśmy już na samym dnie. Jakoś wyskoczył ten młody Gołębiewski i trochę szczęśliwie się utrzymaliśmy. Bakero to nie jest typ zwycięzcy. Przyznaję, że go nie sprawdziłem, polecił mi go Toni Slot, ale później jak go sprawdziłem, to się przekonałem, że jego największym osiągnięciem było przypadkowe utrzymanie w drugiej lidze, ale później przegrał siedem meczów z rzędu i go wyrzucili. Koniec historii Bakero. W tym sezonie doszło siedmiu nowych zawodników, zamiast ich zgrywać, robić jakieś ćwiczenia, towarzyskie mecze, to ich wszystkich rozpuścił i pojechał sobie do Włoch, jak była przerwa w lidze. Nie wróżę mu sukcesów. Jeśli będzie traktować Lecha jak Polonię, to mówię wam, że jednego roku nie wytrzyma.

– Co ze Smolarkiem?

– Nie może tak być, że dostaje pieniądze za nic. Wycenił siebie bardzo wysoko. I nic z tego nie wynika.

– Zatrudni Pan znów Jacka Zielińskiego?

– Jest taka możliwość.

– Janas wróci na stanowisko dyrektora.

– Jest taka możliwość.

– Swego czasu furorę zrobił Pana pomysł rady mędrców, która miała oceniać pracę trenera…

– Był taki czas, kiedy nie wiedziałem, komu ufać. Sam nie wiedziałem, co źle zrobiłem. Dowiedziałem się swoimi zaufanymi kanałami, że niektórzy zawodnicy byli preferowani przez Bakero bez względu na formę. Ł»eby samemu nie popełnić błędów, poprosiłem pewnych ludzi o ocenę poszczególnych zawodników. M.in. Janasa, trenera, drugiego trenera, kilku dziennikarzy, Kwiatkowskiego, Izę Koprowiak. Coś w tym złego?

(To już nami wstrząsnęło – Iza Koprowiak oceniała piłkarzy?! Miła dziewczyna, grzeczna, przyjmowaliśmy ją kiedyś do pracy, żeby czasami gdzieś zadzwoniła, opracowała tabelki itd. O ile się nic nie zmieniło, to niespecjalnie się ona interesuje futbolem i niewykluczone, że nawet nigdy nie miała piłki w ręku, a co dopiero przy nodze. W każdym razie w życiu by nam do głowy nie przyszło, że milioner może budować klub za wielkie pieniądze, zatrudniać legendę Barcelony, a potem pytać się zahukanej Izy, kto dobrze zagrał i kogo trzeba posadzić na ławce)

* * *

– Nie za dużo Pan płaci zawodnikom?

– Za dużo, ale nie tylko ja. Ten Radomski, co poszedł do Cracovii, to sobie winszował 300 tys. euro, bo wcześniej zarabiał 400. Już byłem bliski, bo ten jego menedżer tak mi go wciskał, że trudno się było opędzić. Oferowałem mu 250, ale nie chciał, bo więcej dostał w Cracovii. No i poszedł tam, aby stać w tym kole na środku boiska.

Reklama

* * *

– Co z Polonią?

– Ucieczka do przodu. Wzmocnienia sztabu, transfery, boczni obrońcy, bramkarz, prawy pomocnik. Czterech zawodników kupię.

– Odejdzie ktoś?

– Skrzyński, Dziewicki, Sokołowski i pewnie ten Bruno. Z tym, że dowiedziałem się właśnie, że z Brazylijczykiem trener przez trzy miesiące w ogóle nie rozmawiał. Nie znalazł dla niego czasu. Jeśli się potwierdzi, to znaczy, że Janas popełnił błąd, a Bruno dostanie jeszcze w Polonii szansę.

* * *

– Ale Arboledę Pan zatrudni?

– Rozmawiam z nim.

(W tym momencie Józef Wojciechowski przyznaje się do złamania przepisów transferowych – powinna zostać na Polonię nałożona kara za kontaktowanie się z zawodnikiem przeciwnej drużyny wcześniej niż na pół roku przed wygaśnięciem kontraktu. W podobnej sytuacji angielska federacja ukarała kiedyś Jose Mourinho i Chelsea Londyn).

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...